![]() |
| fot. Kamil Czepiel |
Otwieramy ostatni etap Konkursu CZTERY WYMIARY. Zgodnie z regulaminem udział mogą w nim wziąć jedynie dotychczasowi uczestnicy bądź osoby przez nie wybrane.
Oto lista finalistów:
Ilema
Agnesto
Niechcemisie
Tomasz
Finkaa
Ania
Anian
Bujny
Saigah
Kinga
A teraz zasady ruszającego etapu.
Przez cały czas towarzyszył nam pewien tekst. Z racji tego, że nigdy nie zdołałem nadać mu stosownego tytułu, poproszę o to naszych finalistów. Ich zadanie polega na zatytułowaniu tekstu i uzasadnieniu swej propozycji. Oczywiście im ciekawsza będzie odpowiedź tym lepiej, liczy się też jednak zgodność z duchem poniższego utworu, trafienie w jego klimat i treść. Odpowiedzi proszę umieszczać w komentarzach, jak poprzednio.
![]() |
| fot. Kamil Czepiel |
Dla przypomnienia wstawiam cały tekst:
Świat… to piękno. Nie ulega wątpliwości. Nieraz czysty, niezmącony; innym razem burzliwy i okrutny. Zaskakujący bądź przewidywalny. Onieśmiela lub napawa nas męstwem. Możemy na niego narzekać, przeklinać go, złorzeczyć mu, nienawidzić, ale nie możemy się wyrzec fascynacji tak cudownym dziełem. Nie istnieje sztuka, która nie miałaby jeszcze premiery w realnym świecie. Nie powstał obraz potrafiący w pełni oddać kunszt, z jakim jest stworzony. Świat niczym wzniosły monument: majestatyczny, niewzruszony i zdumiewający. Stały, podtrzymywany przez cztery filary, piękne i niebezpieczne zarazem. Czterech strażników strzegących harmonii – cztery żywioły. Cztery wymiary świata, przenikające się wzajemnie.
O ileż uboższy byłby świat bez ognistej żądzy. Pozbawiony widoku nieposkromionych, furiatycznie tańczących płomieni. Pełgających, liżących znaną nam rzeczywistość ognistych języków. Zachłannej gardzieli trawiącej wszelakie przejawy życia, które – ku swej rozpaczy – nie potrafiły w porę zejść jej z drogi. Rozognionej bestii, budzącej w sercach najskrajniejsze, najbardziej wzniosłe uczucia, pozostając wobec nich obojętną. Jakże pragniemy ciepła. Czyż możemy sobie wyobrazić życie, bez trzaskających płomieni, wlewających w puste naczynia naszych ciał otuchę i nadzieję, gdy los brutalnie nas tej pozbawia?…
…Tako też woda jako symbol życia i czystości, nieskalaną pozostaje fałszem tudzież oszustwem i krętactwem. Jej tafla nie ulega naciskom czarnych strzyg, diabłów, upiorów – wyjawiając ich postać światu, zmąconą jedynie lekką falą dreszczu. Doprawdy, jest to najzacniejszy i najdoskonalszy spośród żywiołów. Jego drobina, niczym odprysk diamentu pośród gruzowiska jakim jest realny świat, kusi miliony – raduje jedno serce…
…Serce – porywane przez wichry emocji; smagane lekkim zefirem podniecenia. Nieraz stałe i niewzruszone niczym pasaty, innym razem bezwzględne, gwałtowne jak halny. Ludzka natura jest nieposkromiona, spragniona wolności jako wiatr pędzący nieustannie przez świat. Potrzebujemy radosnych uniesień nie mniej niż pokarmu. Nieraz odczuwamy płynący od innych przeszywający chłód – nieprzyjemny wiatr lodowcowy; innym razem przyciąga nas gorący, pustynny podmuch ludzkiego serca. Nie jesteśmy w stanie żyć bez powietrza. Jesteśmy skazani na jego bezcenny dar, pierwiastek życia…
…Cząstkę nas samych, dającą początek wszystkiemu. Cudowną drobinę, zrodzoną z łona naszej wspólnej żywicielki. Cierpliwej i wyrozumiałej. To ona uczy nas pokory, pracy… życia. Daje nam wszystko, na co tylko sobie zasłużymy. Skrywa niewyobrażalne tajemnice, po które możemy sięgać bez ograniczeń. Jedynie od nas samych zależy w jakim stopniu wykorzystamy Jej dary oraz w jaki sposób okażemy Jej wdzięczność…
Omnia subiecta sunt naturae ***
Na odpowiedzi czekamy do niedzieli 7 sierpnia, godz 18.00!


Moja propozycja na nazwę tego tekstu to : "Cztery fundamenty życia".
OdpowiedzUsuńCztery żywioły wyżej opisane, są fundamentem naszego życia. Bez choćby jednego, nasza wędrówka po tym świecie była by nie możliwa. Czy można wybudować dom bez fundamentu ? Czy można żyć bez miłości?
Ziemia zapewnia nam jedzenie, miejsce do życia, bez niej ani ogień, ani woda, ani powietrze nie jest nam potrzebne. Bez wody ziemia nie wydała by plonów i my, potężni, mądrzy, wszechmogący ludzie zginęlibyśmy w ciągu paru dni. Ogień - choć niebezpieczny, nieokiełznany to konieczny.
Zapewnia nam ciepło, rozświetla ciemności. Kiedyś, symbol zwycięstwa, o niego plemiona toczyły bitwy na śmierć i życie, a za razem panicznie się go bali. Powietrze- kolejny dar i kara. Gdyby nie on, to Ziemia była by okrągłą, pustą kulą, bez mieszkańców. Dostarcza nam tlenu, koniecznego do funkcjonowania, ale niszczy dorobki życia, sieje spustoszenie.
Reasumując to właśnie te składniki dają nam możliwość życia. Są DAREM i KARĄ. Mają ogromną siłę, boimy się ich, ale co dzień z nimi się stykamy. Bezpieczeństwo i strach, pomoc i udręka, nagroda i kara.
E-mail : bujny7@onet.pl
Ziemia – żywioł miłości i śmierci.
OdpowiedzUsuńŚwiat, ogień, woda, serce i człowiek na Ziemi – miejscu, w którym wszystko się rodzi i umiera. Czerpiemy z życia tyle, ile jesteśmy w stanie zaczerpnąć. Zawsze skazani na nieznany los w ramionach nieokiełznanych żywiołów, które są silniejsze niż my. To nasza planeta, oaza i serce, które bije rytmem naszych kroków. Daje nam i zabiera. Podsycani ogniem miłości płoniemy i zatapiamy się bez reszty w chwilach, które daje czas by istnieć. Możemy wiele i nie możemy nic, ale zawsze pełni miłości i wdzięczności za dar życia, kochajmy nasz ziemski dom, upajajmy się pięknem przyrody równie niebezpiecznej i pociągającej jak miłość, która jest wokół i blisko. Uwrażliwiajmy innych na szczegóły warte pielęgnowania i przekazywania pokoleniom. Bez niej nie byłoby nas – łączących się w miłości choćby tylko na jeden moment życia, jakim jesteśmy tu i teraz, aż do śmierci.
Ilema
piziuk@op.pl
To odpowiedź w związku z konkursem, a teraz zapraszam na ostatnią (pozakonkursową) część opowiadania o moich bohaterach. ( Komisjo wybacz, ale nie mogłam powstrzymać natchnienia).
Mam nadzieję, że czas na poczytanie opowiadania będzie dobrym przerywnikiem pomiędzy powagą wypowiedzi w temacie konkursu ;).
zapraszam do kolejnego komentarza
Ilema i Limak
OdpowiedzUsuńPrzeszli przez tak wiele żywiołowej walki o uczucie, które dawało wzloty i upadki. Przemierzyli szereg niezbadanych korytarzy, jakie Matka Ziemia otwierała lub zamykała przed nimi. Wyszli cało z ognistych uniesień i topieli, która chciała zatopić ich umysły. Zawsze razem, bez względu czy z wiatrem czy pod wiatr. Nawet wtedy, kiedy jedno serce stawało, stanąć pragnęło drugie, bo nie widziało sensu, by żyć.
Taka wielka miłość, która wybuchła jeszcze większym żarem niż wulkaniczna lawa zdarza się tylko raz na milion lat świetlistej drogi do rajskich bram.
Od dnia, kiedy stanęło jej serce Ilema z całą mocą troskliwej opieki Limaka odzyskiwała zdolność widzenia świata, ale nie odzyskała spokoju ducha. Budziła się w nocy zlana potem i owładnięta myślą o piekielnym bólu rozstania z ukochanym na zawsze. Tego bała się bardziej niż śmierci. Wciąż pamiętała, jak przyszło jej zamknąć oczy w samotności, wciąż myślała, jak zniesie to Limak, dla którego była wszystkim na Ziemi czego najbardziej pragnął. Nie miała już spokojnej głowy, nie umiała żyć tylko radością, że znów są blisko siebie.
Ognisty wyczuwał niepokój Ilemy i martwił się stanem ducha dziewczyny, która mimo upływu lat wciąż była piękniejsza niż tamtego dnia, kiedy zatopił się w jej spojrzeniu bez reszty. Wiedział, że to ona mu dała siłę i chęć, by żyć i trwać przy jej boku, może nawet czasami jak błędny rycerz, ale bycie z nią dawało poczucie, że miłość jest wszechpotężną księgą mocy, z której nie zamierzał zrezygnować. Uważał, że będzie chronił ją z całą swoją mocą męskiej siły.
Każdej nocy koił lęki ukochanej i jeszcze bardziej utwierdzał, że kocha ponad wszystkie pioruny i grzmoty nienawiści zsyłanej przez Soplenę i inne zazdrosne ludochwasty. Każdej nocy rozmyślał, jaką ścieżką poprowadzić ukochaną, by poczuła się najszczęśliwszą gwiazdą z jego nieba. Wpadł na pomysł zmysłowej wycieczki w głąb Boru Pożądania na Polanę Rozkoszy. Jednak wszystko miało być owiane nutą tajemnicy.
Z nastaniem ranka w radosnym uniesieniu oznajmił Ilemie, że rusza na małą wyprawę. Ilema wiedziała, że to część jego codziennych obowiązków, jakie należało wypełniać sumiennie i zgodnie z wolą Matki Ziemi, której skorupę całował za każdym razem z wdzięczności za ocalenie życia ukochanej.
Ilema patrzyła z oddali na to, jak ukochany w podskokach szykuje się na kolejną wyprawę. Był taki młody, dzielny i odważny. Wzdrygnęła się na myśl, że jej lata upływają szybciej, a jego czas jakby stał w miejscu. Jednak wiedziała, że nie urodzili się w tym samym czasie i musiała walczyć ze świadomością, że pewnego dnia już nic nie zdoła przywrócić jej życia. Wzruszyła się na tę myśl i poczuła znany od lat niepokój, który nawet udzielił się Limakowi.
- Nie dręcz się kochana.
ciąg dalszy w kolejnym komentarzu
piziuk@op.pl
Zawsze wiedział w jaki sposób pocieszyć swój skarb, który był dla niego bezcenny. Jednak Ilema nie umiała być spokojna. Cień sieci rzuconej przez Soplenę pozostał w niej na zawsze. Nie mówiła o tym Limakowi, który i tak był przy niej zawsze, kiedy tylko czuła, że narastająca wizja śmierci ciągnie się za nią dogłębnie. Jednak nie chciała teraz myśleć o czymś, co wywarło piętno na zbyt wrażliwej duszy i sercu, które kochało każdy ślad swojego pięknego Limaka. To wielkie szczęście, by kochać i być kochaną - nie zdarza się codziennie i należy je pielęgnować, jak każdą chwilę najprostszego życia, a wtedy uczucie nie zniknie tylko nabierze mocy. Jej oczy zaszkliły się pożądliwie. Limak znał to spojrzenie i wiedział jak smakuje w takim momencie ukochana. Nawet przez myśl przemknęło mu by zostać z nią i zatopić się w rozkoszy, jaka miała połączyć ich już niedługo.
OdpowiedzUsuń- Ilemo pragnę cię. – wyszeptał, a ona rozpromieniona wyznaniem zawachlowała rzęsami na znak, że jego pragnienie jest równie wielkim pragnieniem jej ciała.
Jednak powstrzymał żądze i z radosnym sercem wyszeptał: - Do zobaczenia.
Popatrzyła mu głęboko w oczy z nutką żalu, że zostawia ją w tak gorącym uniesieniu pragnień, ale wiedziała, że musiał iść i pożegnała go szybko namiętnym pocałunkiem, który trwałby do zmierzchu, gdyby nie czas czuwający nad wszystkim.
- Wracaj szybko. – Usłyszał z oddali, kiedy zakręcał w miejsce, jakie miało się stać ich niezapomnianą dozgonnie oazą szczęścia.
Dotarł na polanę i wziął się do pracy nad urządzaniem wspaniałego przywitania swojej ukochanej w progach natury. Kwieciste łoże wyglądało ponętnie i czarująco. Aromat leśnej głuszy łączył się z aromatem wielkiego uczucia, które miał w sobie rozpalone zawsze tak samo, a czasem nawet wydawało mu się, że jeszcze bardziej. Układał liście w kształcie serduszek i znaczył drogę gałązkami, naprzemiennie z układanką imienia jego miłości.
Tymczasem Ilema rozmyślała nad uczuciem, jakie rozpierało jej wnętrze. Postanowiła wziąć aromatyczną kąpiel i z rozkoszą czekać do wieczora na ukochanego. Nie miała dzisiaj ochoty na żadną pracę, która zmąciłaby jej stan uniesienia. Tuż obok herbaty dostrzegła kopertę. Była niezwykła, przypominała motyla w jej ulubionych barwach. Z bijącym sercem otworzyła i wyciągnęła karteczkę zapisaną srebrnym atramentem. Od razu poznała pismo Limaka i z lubością myśli o nim zatopiła się cała w odczytywaniu treści.
„Ilemo. Najdroższa Moja Miłości. Pragnę Cię bardziej niż tego dnia, kiedy po raz pierwszy poczułem jak smakuje chwila zespolenia z Najpiękniejszą Wybranką Mojego Serca.
O Pani Moja czekam na Ciebie…”
ciąg dalszy w kolejnym komentarzu
piziuk@op.pl
Zamknęła oczy na chwilkę by poczuć powiew tego, co miało nastąpić i z bijącym sercem uśmiechnęła się do liter, które dawały wskazówki jak trafić do źródła tryskającego wulkaniczną rozkoszą zmysłowej wędrówki cielesnych uniesień.
OdpowiedzUsuńPostanowiła nie tracić ani chwili i przygotowała się tak, jakby miała za chwilę zostać odkrywana na nowo. Świat wirował, a muzyka miłości grała biciem serca, które rwało się w ramiona męskiego zapachu. Uwielbiała każde drgnięcie jego twarzy, unoszącą się klatkę piersiową, na której z lubością kładła głowę, kiedy tylko mogła, by poczuć jego siłę i męstwo. Kochała każdy skrawek ciała, które zwiedzała z coraz większą śmiałością, wędrując ustami do zakątków ukrytej namiętności.
- Kocham cię Limaku. – wyszeptała i jak uskrzydlona powędrowała z wskazówkami z listu, jaki trzymała w ręku.
Poczuł miły powiew, na rozgrzanych od słońca skroniach pulsowało uczucie. Kochał ją i bycie z nią. Dla niej był gotów na wszystko.
Leśne Licho pobudzone nastrojem euforycznej ekstazy, przyglądało się ukradkiem wszystkiemu, a w głowie demona zaczęło rodzić się pragnienie zepsucia tej sielanki. Czekało jednak na dogodny moment i na razie siedziało cicho pod pniem zmurszałym i trzeszczącym złowieszczo jak ono.
Stał na skraju lasu z bukietem pięknych kwiatów w dłoniach, a ścieżką szła jego miłość – Ilema.
Podbiegł do niej niesiony wiatrem i głosem serca i uklęknął.
- Rusałko moja. Uniesienie mojej duszy tu i teraz wyznaję ci miłość, którą kładę do stóp wraz z bukietem kwiatów – delikatnych i pięknych jak ty Ilemo. Podasz mi dłoń, bym mógł ją zatrzymać na zawsze?
Oczarowana wyznaniem podała delikatną dłoń i z lubością wsunęła palce w jego, które splotły się na znak dopasowania. Przysunął ją do siebie i wtulił głowę w miękko falujące piersi. Czuł jak jej serce znów gra tę melodię, która była dla niego najcenniejszym faktem zespolenia dwóch dusz.
Pragnęli siebie oboje, mieli wokół wszystko to, co dawało im szczęście. Niebo, las – naturalne odgłosy piękna i miłość, której uwieńczeniem stała się noc w leśnym domku, do którego ani autorka opowieści ani żadne licho nie miało wstępu.
Ale czy na pewno?
ciąg dalszy w kolejnym komentarzu
piziuk@op.pl
Leśne Licho już wiedziało co zrobić, ale dało nacieszyć się zakochanym chwilą, która mogła być ich ostatnią chwilą razem.
OdpowiedzUsuńOtworzyła oczy – jeszcze bardziej zakochane i pragnące. Był obok i spał spokojnym snem z uśmiechniętą twarzą. Tak, takiego pragnęła widzieć go zawsze. Spełnionego i pełnego sił witalnych mężczyznę z jej marzeń, który pachniał tak samo, jak wtedy kiedy poczuła, że…
Płynęła myślami, a przez umysł przewijały się klatki z wydarzeniami życia. Odtwarzała film, który uwieńczony szczęściem dzisiejszej nocy, był jak najpiękniejsza bajka. Jej myśli obudziły ukochanego, który upojony widokiem swojej miłości pogłaskał czule zarumienioną twarz i przytulił się tak, jakby to miał być ich ostatni czas. Ilema poczuła lekki niepokój i wtuliła się w Limaka.
- Mój Ognisty, nie zgaśnij mi nigdy.- wyszeptała. Popatrzyli sobie głęboko w oczy, które wzbudziły falę kolejnego pożądania.
Jakże iskrzyli tego poranka bardziej niż słońce, a ich ogniste zespolenia cieleśnie-duchowe unosiły się ponad doczesność szumiącą w kniejach boru. Upojona szczęściem Ilema zasnęła, a Ognisty niesiony aurą namiętności postanowił nazbierać dla niej owoców leśnych. Oddalając się od polany nie przewidział, że już nigdy więcej do niej nie wróci.
Leśne Licho tylko na to czekało i w mgnieniu oka pomieszało mu drogi, jak zmysły, które zagubiły się w gąszczu porostów i drapieżnych gałęziorców. Kaleczył ciało i myśli, a strach uwięził go w punkcie bez wyjścia. Utknął na dobre w głębi boru i jakkolwiek stawiał nogę tak w tym samym czasie wyrastało pod nim drzewo. Wszystko rozrastało się w zastraszającym tempie. Zrozpaczony miotał się błagając roślinność o drogę, ale natura bywa nieugięta jeśli popada we władanie czarcich mocy. Powoli czuł jak gałęzie przebijają mu serce i upadł bez tchu.
Straszny sen obudził drżące ciało Ilemy, która nie znalazła obok siebie Limaka, ale ciemność jaką nagle miała przed oczami przeraziła każdą cieplejszą myśl, którą miała jeszcze tak niedawno. Domek otoczony był porostami, a gałęzie utworzyły mur nie do przebicia. Zrozpaczona zakrzyknęła z bólu.
- Limaku!!!
Ocknął się ostatkiem sił wyciągnął cierniste pnącza gałęziastego zwątpienia. Wiedział, że tego głosu nigdy nie zdoła zapomnieć i znów doznał wstrząsu, bo znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Wiedział, że licho nie śpi, ale nie przypuszczał, że jest aż tak okrutne.
- Znajdę drogę do ciebie moja perło. – Otarł czoło, strzepnął krople płynące po policzku i zagryzł wargi, z których wymknął się strumyk krwistej rozpaczy. Ruszył na przód, rwąc nieprzerwanym krokiem. Nie czuł bólu, jaki sprawiały ostre konary i porosłe krzewy. Ślepym zakochaniem brnął nieprzerwanie do ramion, które nie tak dawno były tak blisko.
- Znajdę cię Ilemo choćbym miał skonać tu i teraz, znajdę cię.
Nie wiedziała co począć, bo znalazła się w pułapce bez wyjścia. Płakała głośno i dobitnie, a żal i samotność przygrywały wietrznym gwizdem, który przeszywał każdą cząstkę dotyku ukochanego, jaki wciąż czuła na skórze.
Mijały miesiące, lata, a ona wciąż żyła nadzieją, że Limak ją odnajdzie i uwolni z piekła, które tak nagle i nieoczekiwanie wdarło się w jej życie. Żyła, bo Leśne Licho przynosiło jedzenie, tylko po to, by pastwić się jej dalszą rozpaczą, która po nakarmieniu ciała wyła z całej duszy głośniej i dobitniej.
Mimo, iż Ognisty słyszał każdy dźwięk, wciąż nie mógł trafić na właściwą ścieżkę, która byłaby wybawieniem dla ich miłości - wiecznej i silniejszej niż ból, rozpacz i mrok w jakim się znaleźli. Jak obłąkany stracił rachubę czasu i wiarę, że podoła kiedyś przebić się przez gąszcz myśli, by odnaleźć światło nadziei, które ukazałoby drogę do serca ukochanej. Szedł dalej , bo tylko w ten sposób mógł być bliżej celu, który jednak był coraz dalej z każdym jego kolejnym krokiem.
ciąg dalszy w następnym komentarzu
piziuk@op.pl
Ilema wyglądała jak przygarbiona wiedźma z Upiornej Doliny. Straciła wszystko żyjąc ostatnią iskrą nadziei, którą czasem podsycała wspomnieniami. Bała się zgasnąć do końca, bała się końca bez Limaka, bała się, że już nigdy nie zobaczy jego oczu, w których zatraciłaby się na tyle by utonąć i oddać się fali namiętności przed ostatnim lotem w przestworza. Czekała i wierzyła, że nie zostawił jej, że szuka, że kocha, bo wciąż czuła jak mocno bije jego serce oddalone o wiele mil, a może nawet więcej.
OdpowiedzUsuńCzy odnajdą się kiedykolwiek? Tego oboje nie wiedzieli.
Nie widziała nawet autorka kończąc w tym miejscu opowieść o miłości silniejszej niż życie, które może kiedyś napisze dalszą część i odmieni los dwojga uwięzionych serc, oddzielonych gąszczem spraw we władaniu Licha, które nie śpi.
Ilema
piziuk@op.pl
Moja propozycja to ,,Zmienność jedności''.
OdpowiedzUsuńŻywioły, które nas otaczają, które dopełniają świat, które niosą piękno i brutalną siłę.
Każdy z nich posiada cechy indywidualne, charakterystyczne. Woda nie przypomina ognia, a powietrze - ziemi. Jednak wszystkie one posiadają wspólny rdzeń, jadro, z którego się wywodzą. Są pełnoprawnymi obywatelami świata, na którym my jesteśmy jedynie gośćmi. Nie potrafimy okiełznać ani ujarzmić żadnego z czterech żywiołów. One żyją swoim życiem. Są błogosławieństwem, ale i przekleństwem. Ogień, woda, powietrze i ziemia tworzą wielowymiarową płaszczyznę, jednak zawsze będzie ona złączona nicią nie do zerwania. Żywioły są tak zmienne jak ludzka natura - kapryśne, niezadowolone, dające upust złości. Taka jest nasza dusza - nieprzewidywalna i nieprzenikniona. Taki jest też świat. Takie są znane nam żywioły. Powinno postrzegać się je jako całość, jako spójną metaforę życia i śmierci. Żywioły nieustannie ulegają zmianom, amplituda ich siły nie jest jednakowa. Przypomina sinusoidę. Stad tytuł - ,,Zmienność jedności'' - jako symbol ich niełatwego charakteru oraz kaprysów, a jednocześnie podkreślenie ich wzajemnej więzi, która tworzy nierozerwalną strukturę.
anulka2607_18@tlen.pl
Podobno pierwsza myśl jest najlepsza, a zatem nie będę dłużej kombinować, tylko zaproponuję tytuł, który nasunął mi się od razu, gdy zaczęłam się zastanawiać nad tekstem:
OdpowiedzUsuń"Kwartet na strunach świata".
'Kwartet' - bo mowa o czterech żywiołach.
'na strunach' - bo żywioły grają ogromną rolę w naszym życiu i grają na emocjach: potrącają struny duszy, wydobywając różnorakie odczucia i stany.
'świata' - bo on jest przestrzenią, w której odbywa się działanie żywiołów i toczy się życie.
Opcjonalnie zamiast 'świata' mogłoby być 'bytu' albo 'życia'.
Całość tekstu wydała mi się bardzo emocjonalna i poetycka, a stąd tylko krok do muzyczności i stąd moje muzyczne skojarzenia.
agn.grabowska@autograf.pl
"Czymże jest człowiek bez zbawczej mocy natury?"
OdpowiedzUsuńW wiecznie żywym "Hamlecie" William Szekspir pisał "Czymże jest człowiek, którego zajęciem głównym jest jedzenie i sen? Zwierzęciem i niczym więcej." Trudno polemizować ze słowami mistrza. Jednak kiedy do jedzenia i snu, dodamy również człowieczą umiejętność zachwycania się dziełami natury oraz jego wrażliwość na piękno otaczającego świata, człowiek przenosi się z królestwa zwierząt do królestwa istot myślących i czułych.
Cztery wymiary świata, o których wspomina autor, uwrażliwiają człowieka, czyniąc go pokornym, sterując jego emocjami, uspokajając lub pobudzając do działania.
Czymże byłby człowiek, gdyby choć raz nie poddał się ogniowi miłości?
Czymże byłby człowiek, gdyby choć raz nie poddał się oczyszczającej z kłamstw i intryg kąpieli?
Czymże byłby człowiek, gdyby choć raz nie poczuł wiatru we włosach i wiążącego się z tym przejmującego uczucia wolności i radości?
W końcu czymże byłby człowiek, gdyby jego palce choć raz nie zanurzyły się w ziemii, nie poczuły jej oczyszającej mocy i nie spróbowały jej plonów?
Myślę, że obcowanie z naturą jest najskuteczniejszym lekarstwem na skołatane nerwy i najlepszym nauczycielem spokoju i miłości, a wrażliwość na piękno świata jest gwarantem tego, że człowiek przestaje być dla drugiego wilkiem.
poduszkowietz@gmail.com
ja już wytypowałem swoich faworytów, chociaż tak naprawdę na nagrody zasługujecie wszyscy. Wasze teksty były dojrzałe i ujmujące, za co dziękuje.
OdpowiedzUsuń