sobota, 27 sierpnia 2011

Etap II: Krocząc w nieznane

Zakończyliśmy już I etap konkursu. Wyniki pojawią się na blogu w ciągu kilku dni, a już teraz zapraszam do dalszej zabawy:) Na odpowiedzi tradycyjnie czekamy do następnej soboty (godz. 18:00).

Prezentuję kolejny obraz do przemyśleń. Tym razem sfotografowany delikwent jest owadem. Być może małym, niepozornym, pamiętajmy jednak, że gromada Insecta (owady) należy do najliczniejszej oraz najbogatszej w gatunki zarówno w gronie stawonogów jak i całym świecie zwierzęcym. Owady spotykamy na lądach, w wodzie i w powietrzu, doskonale sobie radzą w ziemi i na ziemi, żyją na organizmach roślinnych i zwierzęcych, żywych i martwych, w każdym klimacie. Słowem, radzą sobie wszędzie, gdzie istnieją choćby minimalne warunki pokarmowe. Owady kojarzą się nam głównie z uporczywie nękającymi nas komarami, natrętnymi muchami, żarłoczną szarańczą… jednak mało kto zdaje sobie sprawę, że w dużej mierze to na nich opierają się wszelkie ekosystemy. Przecież to one zapewniają rozmnażanie ogromnej ilości roślin, one usuwają znaczne ilości martwych resztek organicznych i one stanowią bogate źródło białka dla wielu innych organizmów – często nawet ptaki roślinożerne karmią swe pisklęta właśnie owadami.
Ciało owadów składa się zasadniczo z trzech członów: głowy, tułowia i odwłoku – przeważnie dość dobrze dających się odróżnić. Owady dzielimy na dwie grupy: bezskrzydłe i uskrzydlone. Pierwszą grupę uważa się za pierwotną i zalicza do niej owady, które nigdy nie wytworzyły skrzydeł (np. spotykane nieraz w łazienkach rybiki cukrowe o srebrzystym ciele zbliżonym kształtem do łezki). Zdecydowaną większość stanowią owady uskrzydlone. Wprawdzie w tej grupie także można spotkać  te, które skrzydeł nie posiadają, jest to jednak cecha wtórna. Przykładem są choćby wszy, u których rozwój skrzydeł został uwsteczniony, co jest spowodowane pasożytniczym trybem życia.
Zwierzę na fotografii z całą pewnością jest owadem (pamiętacie liczenie odnóży?;) ). Idąc dalej – jest owadem uskrzydlonym, a pierwsza para skrzydeł w postaci twardych pokryw (druga jest błoniasta, służąca do lotu, ukryta pod pierwszą) mówi nam dodatkowo, że jest chrząszczem. Charakterystyczny, wydłużony kształt ciała i długie wąsy (czułka) świadczą natomiast o przynależności do rodziny kózkowatych. Potocznie zwane „kózki” są niezbyt mile widzianymi gośćmi w lasach, głównie przez leśników. Dość wspomnieć, że do tej właśnie rodziny zaliczają się dobrze znane każdemu korniki, których larwy potrafią wyrządzić nie lada szkody w naszych leśnych plantacjach. Dorosłe osobniki kózkowatych zapylają jednak wiele kwiatów, jak choćby ten, żerujący na baldachu krwawnika pospolitego.



fot. Kamil Czepiel - Krocząc w nieznane

9 komentarzy:

  1. Ja znowu mam problemy z wybraniem najlepszych prac. Wszystkie są dobre, ba...są na wysokim poziomie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw spojrzałam na zdjęcie i pomyślałam, że to chyba kwiat krwawnika, potem przeczytałam tekst... Podziwiam sama siebie! ;-) Znam tę roślinkę, owszem, ale nigdy nie widziałam w takim zbliżeniu. "Kózki" sobie nie przypominam, ale pewnie też nieraz widziałam. (To nie jest wypowiedź konkursowa, nad nią pomyślę innym razem).

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda, struktura tych kwiatów jakoś umyka przez to, że są tak drobne. Okazuje się jednak, że czasem warto przyjrzeć się bliżej pewnym rzeczom, bo jak się okazuje małe też może być piękne;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy nieznane znaczy gorsze? - zastanowiła się przed podjęciem ostatecznej decyzji. - Nie, nie znaczy. Zdecydowanie... tylko skąd ten lęk? Skąd obawa paraliżująca myśli, a wręcz pętająca ruchy? Skąd możemy wiedzieć, że obieramy słuszną drogę? - Niepewność narastała w jej umyśle coraz to nowymi pytaniami. Odwróciła się jeszcze mimo woli i spojrzała na na stary, sypiący się dom, zaniedbane krzaki okalające obdarty ganek, smutną, rosochatą sosnę, wznoszącą się ponad porośnięty mszystą okrywą dach... - Dlaczego to musi być takie trudne? - zamknęła oczy, czując jak zachodzą rosą. - Nie znaczy gorsze - powtórzyła dosadnie w myślach - może nawet lepsze, jedynie pozbawione wspomnień. - Westchnęła ciężko i ruszyła przed siebie. Czas nie mógł już dłużej czekać.

    Judit - anrazc@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Chrząszczu! Kózko, niebożę! Cóż się stało z twym gatunkiem? Jesteś li tylko robakiem, który sokiem drzewnym się poi. Nikt cię nie kocha, nikt nie ma litości. „A precz!” wołają na cię ludzie. Strażnik lasu znów się poskarżył na ciebie, Szkodniku maleńki, pijany życiem Okruszku świata. Nie widzą pracy twej mozolnej, by piękniej było. Nie czczą cię ani braci twoich. A kiedyś było inaczej… Twój prapradziad z matczynej strony, skarabeuszem zwany – kochany, uwielbiany… Skromny, niepozorny, gdy krocząc w nieznane, toczył swą kulę – krzyczeli ludzie zwariowani: „To symbol wędrówki, jako słońce po niebie, rozwija się, odradza, do życia powraca…” I kłaniali się, głowami piach wycierali, amulety, talizmany na szyi wieszali. I modły wznosząc do niego, imię mu nadali – odtąd Chepri doń się zwracali. I on to, niezrozumiałym rozgłosem zmęczony , rozpostarł swe skrzydła – dziewiczą podróżą zaślepiony. I zrozumiał oto, do czego został stworzony – podniebne wojaże, to co nieznane to być musiało jego przeznaczenie.
    Chrząszczu, pytam zatem, dlaczego przodka twego nie udasz się śladem? Dlaczego nie zrobisz tak ważnego kroku, w to co nowe, jeszcze bezimienne? Czyż nie pragniesz ludzkiej miłości, przyjaźni, czy choćby życzliwości?
    Dzisiaj chwałą się możesz poszczycić, Owadzie nieboraku, sławą twą wieczną, gdy na zakurzonych półkach stoisz – zatopiony w pleksi…

    kinga
    kinguska_1985@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamknęła zmęczone oczy. Tysiące myśli kłębiło się w jej głowie.
    - Czy podejmuję słuszną decyzję?!
    To pytanie uparcie nasuwało się jej przez ostatnie długie tygodnie. Nie chciała znów żyć w świadomości, że coś zepsuła. Noc – dzień, dzień – noc. W kółko to samo.
    - Czy podejmuję słuszną decyzję?!
    Nie była tego pewna. Tu miała dom, rodzinę, przyjaciół. Kochała te dwa małe pokoje, w których mieszkała z młodszą siostrą i schorowaną matką. Dla nich porzuciła pasję – gdy mama zaczęła czuć się coraz gorzej, była zmuszona sprzedać fortepian – pamiątkę po babci, na którym tak uwielbiała grać. Wychodziło to jej całkiem dobrze, brała nawet udział w konkursach. Ale teraz to już nie ważne, nie chciała nawet do tego wracać. Dwa lata temu, gdy miała 16 lat dowiedziała się, że mama ma białaczkę. Tato zostawił ich, gdy miała 7 lat, a jej siostra roczek. Stwierdził, że nie może być odpowiedzialny za AŻ dwoje dzieci. Z biegiem czasu zapomniała o ojcu. Mama radziła sobie całkiem nieźle. Wszystko zmieniło się, gdy poznała diagnozę. Wiedziała, że odpowiedzialna jest za życie dwojga ludzi. Jej siostra miała dopiero 12 lat. Musiała zapewnić jej opiekę, jak również pomóc matce, która z dnia na dzień była coraz słabsza. Choroba nie była głównym problemem. Na podobnym poziomie utrzymywały się koszty, jakie pochłaniały lekarstwa i pomoc medyczna. Matka – bezrobotna, ona – jeszcze uczennica klasy maturalnej. Zasiłek, który dostawali starczał ledwo na opłaty, nie mówiąc już o wyżywieniu. Musiała coś zrobić. I znów ta myśl…
    - Czy podejmuję słuszną decyzję?!
    Nie mogła dłużej myśleć, musiała działać. Znajoma załatwiła jej pracę w Londynie. Mogła wyjechać już za trzy dni. Mogła zarobić pieniądze na leczenie mamy. Jej wybór ograniczał się do dwóch opcji: zostać, skończyć szkołę i nie opłacić leczenia / wyjechać, rzucić szkołę i zapewnić fachową opiekę matce. Mała mogłaby w tym czasie zamieszkać u cioci, która do jej powrotu zgodziła się ją zaopiekować. Ale co z mamą? Kto się ją zajmie jak jej nie będzie? Dylemat… Znów przemknęło przez głowę pytanie:
    - Czy podejmuję słuszną decyzję?!
    Decyzję oczywiście podjęła już dawno, tylko wciąż nie dawała spokoju jej myśl, czy dobrze robi krocząc w nieznane. Nieznanym było to, co czekało ją za granicą. Nieznanym była praca, jaką miała tam podjąć. Nieznanym był każdy kolejny dzień. Nieznanym był świat, w który miała wkroczyć. Nie wiedziała, czy jak wróci zastanie matkę jeszcze na tym świecie, nie miała pojęcia o tym, jak to wszystko dalej się potoczy. Wiedziała jedno – musi coś zrobić.
    - Czy podejmuję słuszną decyzję?!
    Odpowiedź jej brzmiała: TAK. Podejmuję właściwe postanowienie. Nie mogła i nie chciała oglądać się za siebie. Zrobi wszystko, by uratować mamę, nawet, jeśli będzie musiała dokonać rzeczy niemożliwych.
    Pomogę Ci mamo. Uratuję Ci życie krocząc w nieznane.


    Amber - amber.23@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Gi!
    Czas gna niczym kozica po górskich półkach. Niemal wczoraj się urodziłaś, a tylko patrzeć jak postawisz pierwszy krok. Uczynisz go zapewne w kierunku opiekuńczych ramion mamy lub taty, a dokąd skierujesz kolejne?
    Przed Tobą cały świat, wielka terra incognita. Idż przed siebie odważnie, ale rozsądnie. Odkrywaj tajemnice życia i cuda świata, poszukuj własnej ścieżki. Pamiętaj, że czasem ta prosta i gładka prowadzi na manowce, a kręta i kamienista wiedzie do upragnionego celu.
    Stąpaj lekko, ale nie bądź lekkoduchem. Dbaj o stworzenia małe i duże, aby żadnemu nie uczynić krzywdy- każde ma swoje zadanie do wykonania i odgrywa jakąś rolę w boskim ekosystemie. Nawet ten leśny szkodnik, zwany kózką, jest na swój sposób pożyteczny zapylając kwiaty ziołoleczniczego krwawnika.
    Biegnij, ale uważaj, by nie zboczyć z drogi. Gdy upadniesz - wstań, otrzep kolana i dalej krocz przed siebie, nie poddawaj się. Walcząc z przeciwnościami losu poznasz sama siebie.
    Pamiętaj,powtórzę za Norwidem, że ziemi tyle masz, ile jej stopa twa pokrywa, dopokąd idziesz!

    Córeczce- Mama

    agn.grabowska@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Każdy z nas w pewnym sensie jest kwiatem
    kwiatem wzrastającym, kwitnącym, więdnącym
    pełnia naszych sił jest dla innych zauważalna
    wtedy wszystko staje się jasne - właśnie zakwitnęliśmy
    właśnie teraz możemy wszystko
    właśnie teraz nasze piękno jest czymś najczystszym i najbardziej surowym
    ale przychodzi czas zmierzchu
    czas kryzysu
    czas trudnych wyborów
    wtedy opadają płatki
    odchodzi anielstwo, zostaje człowieczeństwo
    lecz są ludzie, którzy pozwalają nam zakwitnąć na nowo
    przychodzi pora odejścia smutku
    świat na nowo staje się jasny i oślepia blaskiem życia
    ci ludzie to nasi bliscy, przyjaciele, nieznajomi
    niezbadane są wyroki opatrzności
    nigdy nie wiesz, kto zaszczepi w tobie chęć, pragnienie i potrzebę zewnętrznego otwarcia
    kto wzniesie cię na wyżyny cudowności
    on zasieje w twoim sercu zalążek wiary, nadziei i miłości
    to pozwoli ci rozkwitać zawsze, gdy odnajdziesz w sobie siłę do walki
    ale może być i tak, ze zostaniesz uśpiony
    lecz ten, kto niegdyś cię zapylił, być może powróci
    znowu ofiarując ci ten nadzwyczajny dar
    a przecież on - jak i ty - jest tylko człowiekiem
    i ty możesz wiec uczynić taki prezent drugiemu

    anulka2607_18@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Poza konkursem.


    Idąc donikąd.

    Patrzyła na delikatną łąkę, po której z chęcią brykałaby jak oszalała, gdyby nie fakt, że brakowało jej sił. Dzisiaj wiedziała tylko tyle, że dotarła do miejsca, które zmuszona była wybrać. Nie docierało do niej nic i nic nie było ważniejsze niż pęd ku nieznanej sile, jaką jawił się on.
    Ta łąka była taka piękna i niewinna. Znalazła się na niej tak samo nagle, jak nagle doświadczyła czegoś, co nie zjawia się na zawołanie i na zawołanie nie odchodzi. Odchodziła od zmysłów, bo mimo, iż wiedziała tak wiele, to nie umiała z tej wiedzy skorzystać, by nie czuć się, że wykorzystuje kogokolwiek lub cokolwiek. Z chęcią wtuliłaby się w czyste myśli o nim, ale pokusa doznań była silniejsza.
    Przez chaos jaki wzbudzała rozmyślając nie umiała odnaleźć spokoju, który ukrywał się bezlitośnie pomiędzy zielenią, a bielą. Szukała. Tylko czego i po co?
    Przecież już dawno powinna zamknąć na klucz to, co usilnie otwierało inne wymiary – kuszące i niedostępne. Zatrzymana w połowie życiowej drogi nie czuła przynależności do świata, z jakim toczyła walkę o swoje miejsce na ziemi. Nie było jej łatwo utrzymać równowagę, bo wciąż szła po cienkiej linii, zawieszona pomiędzy dwoma przepaściami nad pustką jaka wypełniała jej wnętrze.
    Zakrywała oczy by nie widzieć, ale widziała zbyt realistycznie jak na bajkowe krajobrazy, do których trafiła bez żadnego zaproszenia. Chciała zostać niezauważona, jakby nieobecna, ale głos z głębi kazał iść dalej. Nie miała wyboru, bo wszystko, co mogłaby wybrać było narzucane i nie takie za czym tęskniła.
    Spojrzała w niebo. Było jak ta łąka. Może kiedyś tam spotka oczy, w których zostanie na zawsze.

    Ilema

    OdpowiedzUsuń