Obiecałem Piterowi Murphy relacje z 28. Kulturkampf, na który zostałem zaproszony po jego poleceniu, za co zresztą dziękuję. Jestem już oczywiście po tym wydarzeniu, niedawno przesłałem mu mail z moją osobistą relację z tego wieczoru, ale postanowiłem, że warto ją też opublikować na blogu. Oczywiście lekko zmienioną.
Szczerze mówiąc, gdy poszedłem dzień wcześniej, by znaleźć kawiarnie, w której miało się odbyć spotkanie – przyszły wątpliwości. Z zewnątrz wygląda to jak jakaś melina w ciemnej uliczce, ale co tam, w życiu trzeba spróbować wszystkiego.
Następnego dnia skończyłem pracę pół godziny wcześniej. Szybki prysznic, wychodzę już z mieszkania i nagle... w wyjściu spotykam szefa. Kamilu – mówi. - podobno masz jakąś prelekcję?
Odpowiadam, że owszem, właśnie wychodzę. A on na to, żebym wsiadał do auta, bo jedzie ze mną. Dotarliśmy na miejsce na pół godziny przed rozpoczęciem. Kawiarnia jeszcze była pusta. W całym lokalu zastałem jedynie dwóch muzyków i Krystiana Kajewskiego (organizatora, prowadzącego i uczestnika w jednej osobie), którego znalazłem dopiero po chwili. Przywitaliśmy się i zamówiłem sobie kawę. O osiemnastej wewnątrz było może z sześć osób, do tego, jak wnioskowałem – zaproszonych gości. Czyżby niewypał? Wszystko rozpoczęło się z pewnym opóźnieniem, ale ku mojemu zdziwieniu po dwudziestu minutach kameralna salka się zapełniła. A jednak:)
Podobała mi się aranżacja miejsca do wystąpień jak i samo wnętrze Kawiarni Naukowej. Ściany z białego kamienia, sufit z czarnych,nasączonych zapewne olejem, drewnianych belek oraz ciekawe oświetlenie dawały poczucie tajemniczości i intymności. Pośród czerwonego, nawet nie półmroku, ale mroku jaśniał drewniany stolik, który jako jedyny był oświetlony białym reflektorem, co sprawiało wrażenie jakby był swego rodzaju ołtarzem. Przy stoliku ustawiono dwa krzesła – na jednym usiadł Krystian, po jego prawej ręce natomiast zasiadali kolejni goście. Byłem trzeci w kolejności (alfabetycznej oczywiście). Kiedy zająłem swe miejsce Krystian mnie przedstawił, po czym powiedział, że za moment wraca, zacząłem więc mówić o sobie i wtedy uderzyło mnie to, że nie mogę nawiązać kontaktu wzrokowego z ludźmi. Otóż reflektor ustawiony był z przodu,dość płasko. Ułatwiało to czytanie, owszem, ale przy próbie patrzenia wprost, skutecznie oślepiało. Wcześniej Krystian powiedział, że nie ma jeszcze Neuroleptyku więc nawiązałem do tego by mu go podarować oficjalnie. Gdy wrócił zajrzał do książki, a ja na to, że jednak nie ten tekst dziś poznamy, bo przeczytam coś innego. Przeczytałem "Eden", czyli tekst wyróżniony na ogólnopolskim konkursie literackim w Białowieży. Dość niedawno, bo w październiku tego roku, czym zresztą zdążyłem się już pochwalić;) Wszyscy uczestnicy czytali dość szybko, fakt, że robili to sprawnie, jednak szybko. Ja postawiłem na bardzo recytatorskie wykonanie. Szczerze mówiąc bardzo się wczułem, poznałem Eden na nowo, niemal poczułem na końcu, że mi wilgotnieją oczy... aż wstyd się przyznać. Usłyszałem później opinię, że doskonale przez to wpasowałem się w atmosferę miejsca. Ile w tym prawdy, nie mi osądzać, ale fakt, że czułem się znakomicie. Po zakończeniu części prozatorskiej musiałem niestety się pożegnać. Dostałem wszakże zaproszenie na kolejny Kulturkampf i żywię ogromną nadzieję, że uda mi się znów na nim pojawić i tym razem pozostać do końca.
Pozdrawiam wszystkich, którzy byli tego wieczoru w Kawiarni Naukowej, bez znaczenia w jakim charakterze się tam pojawili. Było na prawdę przyjemnie!
I jeszcze muszę się pochwalić... po prostu muszę. Dziś, w sobotę dwudziestego szóstego listopada, w krakowskim wydaniu Gazety Wyborczej pojawił się dodatek "ARBORES VITAE - Drzewa Życia", w którym to został opublikowany mój tekst "Kroniki Zapomnianego Królestwa".
Mała rzecz, a cieszy:)
Gratulacje :-)
OdpowiedzUsuń